sobota, 3 stycznia 2015

XXXIX



Dzięki mojej mamie ten poranek nie należał do tych najbardziej zakręconych. Mogłoby się nawet zdawać, że Nina stała się bardziej przychylna w stosunku do babci. Nie narzekała, kiedy ta ją ubierała, czy podawała śniadanie. Z jednej strony bardzo mnie to cieszy. Moim marzeniem od nastolatka było mieć wspaniałą żonę, która doskonale będzie dogadywać się z moją rodziną. Wszystko szło dobrze dopóki nie poznałem kolegów, który wciągnęli mnie w ten „mroczno-wspaniały świat”. Może jednak to była dobra decyzja. Gdyby nie ona pewnie teraz nie poznałbym Alex, do której właśnie zmierzam z bukietem róż, a na świcie nie byłoby Niny, która razem z Filipkiem są moimi oczkami w głowie.
                Wszedłem do Sali, kiedy było po dziesiątej. W tym czasie akurat nie odbywały się żadne wizyty pielęgniarek. Wstawiłem kwiaty do wazonu, ukradkiem zerkając na jej twarz. Była jakby bardziej różowa. Teraz wyglądała jakby miała cudowny sen. Podszedłem do łóżka i chwiałem jej dłoń, siadając na małym taborecie.  
-Zrób to dla mnie, błagam. Nie mogę już dłużej okłamywać Niny, że jest dobrze. – wyszeptałem i położyłem czoło na jej ramieniu. Ręka, którą trzymałem, biła ciepłem i tak jakby mocnej zacisnęła moją. Zdziwiony uniosłem głowę. To prawda. To nie był sen. Ona trzymała moją dłoń, jakby chciała coś przekazać. Ta pielęgniarka miała zupełną rację. – Dalej skarbie, zrób to.- prosiłem uradowany. Może akurat dzisiejszy dzień stanie się tym najlepszym. Jednak przeliczyłem się. Alex nie uniosła powiek jak to sobie wyobrażałem, ale to nie oznaczało, że to mnie jeszcze bardziej pogrążyło, a wręcz przeciwnie – dodało nadziei, że to może już wkrótce i nim się obejrzę znów będziemy rodziną.
                Z lekka przygarbiony wyszedłem z Sali. Na korytarzu panował wielki ruch. Pielęgniarki, w białych kostiumach, ciągle gdzieś biegały. Drzwi otwierały się i zamykały, aby wwieść nowego pacjenta.
-Witam, panie Reus. – usłyszałem za sobą. –Widzę, że pańska narzeczona ma się coraz lepiej.
-Skąd pani to wie?- zdziwiłem się.
-Sprzątałam akurat łazienkę i widziałam co się stało.- wyjaśniła.
-Myślisz, że to jakiś znak ?
-Z pewnością. – rzuciła.- Ale tym nie można się sugerować.
-To jak to odbierać? – drążyłem.
- To, że czuje nie oznacza, że niedługo się obudzi. Proszę być dobrej myśli.- poklepała mnie na koniec po ramieniu i zniknęła w tłumie. No to mnie pocieszyła. Najpierw pierdoli coś o nadziei, a teraz to. A kto tam ogarnie ten kobiecy mózg. Jeśli myśli, że wykorzysta te puste gadki, aby mnie poderwać, to się grubo myli.
                Po wizycie w szpitalu, postanowiłem pojechać do Izki. Musiałem przekazać jej decyzję dotyczącą ich ślubu, a przy okazji odebrać Ninkę. Przedszkole mojej córki jest tylko kilka metrów dalej.
-Tatuś ! – Ninka wskoczyła mi na ramiona.
-Cześć, Marco . – brunetka pocałowała mnie w policzek.
-Iza … um … Przyjdziemy na was ślub, kiedy on nie będzie.
-Naprawdę?!- z radości aż podskoczyła.
-Tak.- uśmiechnąłem się. Nie mogę pozbawiać przyjaciół marzeń przez chorobę mojej ukochanej.
-Wiem, że to była trudna decyzja …
-Nie martw się, Izka. Zobaczysz, wkrótce będzie z nami.
-Wierzę ci , Marco. – przytuliła mnie.



----------------------------------------------
Przepraszam, że taki krótki, ale wena kompletnie mnie opuściła ;( 

1 komentarz:

  1. Oby Alex mogła zobaczyć swoją przyjaciółkę w białej sukni :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń