wtorek, 30 grudnia 2014

XXXVIII



Widząc wokół siebie ciemne ściany i czując pościel nie przesiąkniętą jej perfumami, stwierdziłem, że zasnąłem u Mo. Leżałem wpatrując się w sufit, całkowicie ubrany. Moje ciało oddawało nieprzyjemny zapach. Przewróciłem się na bok i zobaczyłem jak Ninka siedzi na podłodze oparta o futrynę drzwi.
- Skarbie. – podniosłem się na łokciach i wtedy zobaczyłem jej lekko zaszklone oczka. – Chodź tutaj.- zaprosiłem ją. Dziewczyna powoli wstała, ciągnąc za sobą misia Lisy. Zgrabnie wskoczyła na łóżko i usiadła po turecku. Objąłem ją ramieniem i zebrałem włosy w garść, aby jej nie przeszkadzały.
-Mamusia nie umajła, prawda ? – zapytała z przerażeniem w głosie.
-Nie, kochanie. – pocałowałem ją we włosy. Mój żołądek jeszcze bardziej się ścisnął. – Mówiłem ci, że mamusia musi troszkę poleżeć w szpitalu.
-Ale wróci ? – spojrzała na mnie.
-Jeśli obiecam, że tak, to nie będziesz się smucić ? – oparłem podbródek na czubku jej głowy. Dlaczego to musi być tak trudne. Obiecałem, ale czy nie zrobiłem tego zbyt pochopnie? Ninka pokiwała tylko głową. –Chodź na śniadanie. – wziąłem ją na ręce.
- Smiejdzis, tato. –powiedziała poważnie i zaplotła swoje rączki na mojej szyi. Zaśmiałem się cicho i zszedłem z kilku stopni. Jak dobrze jest mieć taką córeczkę, która daje ci mały promyczek szczęścia pośród tej  beznadziejnej sytuacji.
-Wiem.- dodałem roześmiany, całując ją w policzek. Mała skrzywiła się i wytarła go małą rączką. W kuchni, do której weszliśmy, Iza właśnie stawiała talerze na stole.
-Witajcie.- uśmiechnęła się ciepło i od razu przypomniała mi Alex. Ona też witała nas śniadaniem. – Zapraszam – ręką pokazała na stół.
- Ja nie jestem głodny.- oświadczyłem i posadziłem Ninę na krześle. Dziewczynka nadal była smutna, ale moja  obietnica sprawiła, że chociaż w towarzystwie Lisy i małego Filipa, uśmiechała się.
-Jak to ? – oburzyła się pani domu.
- Naprawdę, Izka.- pocałowałem ją w policzek. – Ale dziękuję.
-Tjata tak robil mamie ! – pisnęła uśmiechnięta Nina pokazując Filipowi maskotkę, którą trzymała w rękach. Mały oglądał mieszkanie leżąc w nosidełku, które stało na krześle, aby Iza miała go na oku.
-Bo twój tata to romantyk.- puściła oko w moją stronę, Iza. Przez śpiączkę Alex, stała się dla mnie prawdziwą przyjaciółką, jaką również jest dla mojej ukochanej. Doceniam to, że w każdy możliwy sposób próbuje nam pomóc. Również Mo zaangażował się. To przeze mnie musi więcej czasu spędzać na treningu, aby Klopp miał pełny wybór podstawowej jedenastki w nadchodzącym meczu.
- A cjo tjo znacy? – spytała zainteresowana Nina. Więcej rozmowy nie dosłyszałem, bo udałem się pod prysznic. Ciepła kąpiel podziała kojąco na moje zmęczone ciało. Prawie nowonarodzony opuściłem łazienkę. Ku mojemu zaskoczeniu dziewczyny na dole czekały ubrane w kurtki.
-Nie musisz z nami jechać.-powiedziałem, widząc jak Iza poprawia fryzurę w lusterku.
-Mo zabrał samochód, a ja się umówiłam w centrum.-oznajmiła. – od was to tylko 9 minut piechotą.
-Koleżanki?- zachichotałem upijając szybki łyk kawy.
-Nie, projektantka. –poprawiła. Dziewczynki ze śmiechem wsiadły do mojej bryki. Tak właśnie działa na kobiety. Nie bez powodu wybrałem ten model. Iza zaś wzięła nosidełko z Filipem. Rzuciła mi klucze do samochodu, które zgrabnie złapałem i zamknęła dom.
- Planujecie remont?- spytałem zdziwiony przypinając Filipa pasami.
-Suknię ślubną.- odpowiedziała z wahaniem. W jednym momencie wdusiło mnie w fotel. Planują ślub, a co z Alex? –Przepraszam. Chciałam trochę poczekać.
-Spoko.- rzuciłem bez emocji.
-Marco. – dotknęła mojego ramienia, kiedy przekręcałem kluczyk w stacyjce. – Wiem, że to wygląda jakbym była jakąś suką, ale sam wiesz, że nie wiadomo kiedy… - urwała słysząc jak dziewczynki z tyłu przerywając konwersację.
- I to mnie najbardziej boli. –westchnąłem żałośnie.- Ale to wasza decyzja.
-Tylko błagam, nie strzelaj focha.- powiedziała żartobliwie. Choć byłem zły, a w środku gotowało się we mnie, nie chciałem burzyć ich planów. Wiem jak bardzo konserwatywni są rodzice Mo. Wiele razy opowiadał jak naciskają na ich ślub.
-Na ciebie? Nigdy. – prychnąłem rozluźniając się. Przez resztę drogi panowała fajna atmosfera. Razem śpiewaliśmy piosenki i wygłupialiśmy się. Ile dałbym, aby tu była Alex. Mimo, że się uśmiechałem, podczas tej czynności czułem ukucie serca, co było oznaką mojej tęsknoty i żałości. Powracając to sam się dziwie, że Filip spał podczas naszego piszczenia.
                Niestety pod domem atmosfera zgęstniała.  Na podjeździe stał samochód moich rodziców. Iza zbladła widząc to. Jednak razem ze mną wyszła z samochodu. Nina z Filipem zostali w jego środku. Moja córka nadal żywiła uraz do babci.
- Marco ! – krzyknęła moja mama, przytulając mnie. – Co tu robi ta pani ?
-Nie musiałaś od tego zaczynać.- powiedział mój tata.
-Iza to przyjaciółka Alex. Pomaga mi. – wyjaśniłem obejmując speszona dziewczynę ramieniem. Jej wzrok wyraźnie dawał do zrozumienia, że chciałaby już wyjść.
- A to w czym?!- krzyknęła. – Ta twoja nie umie prania wstawić ?!
- Mamo !- skarciłem ją. – Alex urodziła naszego syna i aktualnie jest w śpiączce. 
- Marco, dlaczego nie zadzwoniłeś? – przejął się mój tata.
-Wszystko działo się za szybko. – wyjaśniłem. –Twój wnuk jest w samochodzie.- oznajmiłem. Tata od razu pobiegł we wskazane miejsce. Mama zaś stała wściekła.
-Ja cię znam. – powiedziała poważnie w stronę Izy.
- Niemożliwe.- broniła się. No i się zaczyna. Czy mama nie umie oddzielić spraw prywatnych od zawodowych ?
-To ja zszywałam twoje rany po tym jak klient za mocno cię potraktował.
-Mamo ! – krzyknąłem zły.
-Marco, ja muszę już iść. Wpadnę jutro – pośpiesznie pocałowała mnie w policzek i z Lisą pod ręką ruszyły w stronę miasta.
-Jesteś okropna.- odparłem i poczułem jak ktoś kurczowo oplata moją nogę. To była Nina, a zaraz a nią mój tata. Na twarzy miał wielkiego banana. Prawie jak ja, kiedy po raz pierwszy wziąłem Filipa na ręce.
-Jestem z ciebie dumny synu. – pochwalił.
-Wiem, tato. – uśmiechnąłem  się głaszcząc Ninę po włosach. Moja mama tylko spojrzała na małego i jakby odrobinę złagodniała.
-Chodź Niuś.- wyciągnął dłoń w stronę dziewczynki. – Pójdziemy na plac zabaw.
-Tjak ! – krzyknęła szczęśliwa. Zamknąłem samochód pilotem i wszedłem do domu. Zaraz potem dołączyła do mnie mama. Chyba miała wyrzuty sumienia, bo od razu zabrała się za sprzątanie. Nawet nie potrafiłem odczytać o czym myślała. Wolałem nie wiedzieć, dlatego, kiedy była na górze do połowy wypiłem butelkę whiskey, rozmyślając o tym co zrobiłem źle. Powinienem pomyśleć wcześniej o jakieś włoskiej klinice, w której z pewnością by ją uratowali.
-Tak być nie może! – krzyknęła wyrywając mi butelkę.
-O co ci chodzi ? – sypałem zdziwiony. 
- Okej, byłam okropna względem twojej narzeczonej, ale macie dwójkę dzieci. Stało się jak stało i może byś dał im wsparcie !
-Skąd ta zmiana ?
- Bo widzę, cholera, jak ją kochasz ! 


--------------------------------------------------------- 
Kolejny rozdział za nami ;) 
Miałam się nie rozpisywać, ale chciałam coś ogłosić a raczej wyjaśnić. 
Wiem, że większość z Was zostawia linki do swoich opowiadań w komentarzach. 
To nie jest tak, że ja tego nie czytam i totalnie olewam, bo doceniam Waszą pracę, która wcale nie jest łatwa, co doskonale zrozumiałam, na przestrzeni kilku miesięcy, pisząc swoje rozdziały  :)  (To zdanie powinno być inaczej zbudowane XD) :P
Na wszystkie, które obserwuje,regularnie zaglądam
Nie komentuje -przepraszam - , ale mam mały sajgon, ponieważ zaczęłam pisać kolejną historię, wena mnie totalnie opuściła i znalazłam bardzo ciekawy, momentami straszny, serial.(Polecam tak na marginesie) XD.
Mam nadzieję, że w ten sposób nie będzie żadnych nieporozumień ;D 
Miłego dnia życzę ! 
Alex :*

1 komentarz:

  1. Siemka rozdział jak zawsze fenomenalny. Czekam z niecierpliwością na nexta. Serdecznie pozdrawiam Ewi Borussen.

    OdpowiedzUsuń