-Długo jeszcze, do chuja ?! – wycedziłem przez zaciśnięte
zęby, bardziej do siebie, aby stojąca obok mnie Ninka nie usłyszała wulgaryzmu.
Otwartą dłonią, jeszcze raz nacisnąłem mały dzwonek. Recepcjonistkę tego
oddziału powinni zwolnić, a bynajmniej ja się o to postaram. Rusza się jak
żółw, odstrasza swoim zbyt mocnym makijażem, a do tego jest okropnie nieśmiała
i robi się czerwona jak burak, kiedy ktoś powie do niej choćby jedno zdanie.
-Tatusiu. – Ninka pociągnęła za dół mojej kurtki. Spojrzałem
na nią i pogłaskałem po głowie, widząc jej zaniepokojenie.
-Spokojnie, kochanie. – starałem się nie dopuścić ani
krztyny jadu wraz z moimi słowami, aby nie przestraszyć córki. Uśmiechnąłem się
do niej pocieszająco. Dziewczynka pokiwała twierdząco głową i wtuliła się w mój
bok. Przelotnie spojrzałem na nosidełko z Filipem, które stało po mojej
prawicy. Mały nadal spał, a nawet można było dojrzeć, jak kąciki jego
malutkich, doskonale wykrojonych ust unoszą się w lekkim uśmiechu.
-Witam panie Reus. – usłyszałem kobiecy głos, nie należący
do poprzedniej recepcjonistki. Podniosłem głowę i ujrzałem przed sobą
pielęgniarkę, która wspierała mnie, kiedy tu przychodziłem i sumiennie, z
wielką czułością, zajmowała się Alex.
-Może pani w końcu mi coś powie. – moje rozluźnione ramiona
opadły, kiedy wypuściłem zgromadzone w płucach powietrze.
-Przepraszam za koleżankę. – wymamrotała ze wstydem.
-Wybaczam, ale proszę … - kilka razy przeniosłem ciężar
ciała z jednej nogi na drugą, mając dość tego wyczekiwania. Chcę się już z nią
zobaczyć.
-Sala 102. – uśmiechnęła się serdecznie, biorąc w krótkie
palce teczkę z dokumentacją choroby innego pacjenta.
-Bardzo dziękuję. – odparłem szybko i uniosłem nosidełko z
Filipem. Ninka również stała się bardziej ożywiona i ujęła moją drugą rękę.
-Mały rośnie, jak na drożdżach. – stwierdziła wesoło, kiedy
odchodziliśmy. Posłałem jej serdeczny uśmiech i nacisnąłem guzik, przywołujący
windę.
-Tak się ciese, zje zjobacje mamusie. – przyznała Ninka.
-Ja też skarbie. – wymamrotałem i weszliśmy do windy, która
jak na złość, była bardzo wolna. Przełknąłem rosnącą irytację, skupiając się
tylko na myśli o osobie, którą zaraz zobaczę.
Poszukiwanie
odpowiedniej Sali było rzeczą, która od przyjazdu tutaj, sprawiła najmniejszą trudność. Niepewnie chwyciłem
klamkę. Moje dłonie były gorące i mokre od potu, co oznaczało zdenerwowanie,
które rosło wraz z każdą minutą. Sam nie wiem, dlaczego. Ninka postanowiła nie
czekać na mój kolejny ruch i pchnęła drzwi, ukazując niebieską salę, po której
środku, stało łóżko, a na nim moja ukochana. Serce zaczęło bić w mojej piersi, o
wiele bardziej niż powinno. W końcu nadszedł ten moment, kiedy widzę, jak mruga
oczami, potwierdzając, że wróciła.
- Mamussssssssssssiiiiiiiiaaaaaaaa!- Ninka z piskiem
wskoczyła na łóżko. Alex spojrzała na nią obojętnym wzrokiem i pozwoliła , aby
jej rączki oplotły jej ramiona. W pomieszczeniu nastała cisza, która stała się
strasznie niezręczna. Gdyby nie ona, pewnie nie zauważyłbym, jak bardzo cicha
jest moja narzeczona. Odstawiłem Filipa na podłogę i podszedłem do łóżka. Alex
podniosła podbródek i spojrzała na mnie. W jej oczach malował się nieznany mi
ból. Złapałem jej ciepłą dłoń i delikatnie pomasowałem każdego, znajdującego
się tam knycia.
-Jak dobrze, że wróciłaś. – wyszeptałem, uśmiechając się.
Kobieta nie zareagowała tak, jak bym się tego spodziewał. Wpatrywała się we
mnie, jak w dziwną postać z bajki, którą widzi po raz pierwszy w życiu.
-Cześć. – odpowiedziała, przełykając ślinę. Nina puściła ją,
dzięki czemu ja mogłem zająć to miejsce. Usiadłem na łóżku i mocno ją
przytuliłem. Wtuliłem twarz w jej włosy, ręką podtrzymując za tył głowy. Jej
ciało miało naturalny zapach wanilii, który wdychałem.
-Nawet nie wiesz, jak za tobą tęskniłem. – wyszeptałem.
Położyła ręce na moich plecach, ale zamiast iskry namiętności, poczułem
obezwładniający mnie chłód, jakbym przytulał się do wampira pozbawionego uczuć
i duszy.
-Wróciłam. – wzruszyła ramionami. Kolejny raz się zawiodłem,
spodziewając bardziej dobranych słów. Całując ją w policzek, odsunąłem się na
kilka centymetrów. Jej twarz nadal nie oddawała żadnego uczucia oprócz
zmieszania i obojętności.
- Kocham cię, mamusiu. – powiedziała uśmiechnięta Nina,
tuląc się do jej ramienia. Alex spojrzała na nią przelotnie, nie dotykając jej ,
i ułożyła głowę na poduszce oglądając sufit. To było, jak cios poniżej pasa. To
nie była ta sama kobieta, jaką znałem i kochałem.
„Zapomniała ? Nie
kocha mnie ? Ma dość ?”- te myśli pojawił się równie szybko, jak i
zniknęły. Nie pozwoliłem sobie tak myśleć. Ona nie straciła pamięci tylko
zapadła w śpiączkę. Nie powinienem wymagać wielkiej wylewności, nie wiedząc jak ja zachowałbym się na jej
miejscu.
-Ucisz, proszę, go. – oznajmiła z niesmakiem, akcentując
dobitnie każde słowo, kiedy Filip zaczął cicho płakać. Podejrzewam, że był
głodny, a za z pośpiechu zapomniałem nawet butelki.
-Alex … To nasz syn. – zacząłem spokojnie.
-Jestem zmęczona, głowa mnie boli i naprawdę nie mam ochoty
na wrzaski. Jakbyś nie wiedział, leżenie, przez nie wiem ile również, jest
męczące. – odparła ostro. Zdziwiona zachowaniem matki Nina, podniosła się z
poduszki.
-Okej. – uniosłem ręce w geście obrony.
-Idź z tatą. – powiedziała znacząco, twardym głosem do Niny,
która posłusznie zeszła z łóżka i podeszła do mnie.
-Zobaczymy się jutro. – oznajmiłem, otwierając drzwi. Alex
wywróciła oczami i odwróciła głowę w drugą stronę, aby uniknąć mojego wzroku.
-Tatusiu, dlacego mama byja zja ? – po niezręcznej ciszy
między mną a córką, zaraz po wyjściu z Sali Alex, Ninka postanowiła się w końcu
odzywać. Nie była przyzwyczajona do tak nienaturalnego zachowania matki i
doskonale potwierdzały to jej zagubione tęczówki.
-Będzie dobrze, słońce. – w geście otuchy, pocierałem jej
smukłe ramionka, podejmując decyzję. Tak, musimy dać jej czas.
***
Nie tak wyobrażałam sobie powrót do tego świata. Nie
chciałam się czuć, jak śmieć; zagubiona, nieszczęśliwa i bezradna. Tą
oszałamiającą mieszankę uczuć potęgowała myśl o narkotykach. To, jak się czułam
po zażyciu ich. Zaczęłam chcieć wrócić do tamtego życia. Zapomnieć o wszystkim
i wrócić kilka lat wstecz.
„Byłaś kompletną
idiotką, myśląc, że będziesz miała wspaniałe życie. Nadal jesteś zimną suką” – kolejny
dziś raz, odezwał się głos w mojej głowie, jakby ktoś tam był i kierował tym co
czuję. Zamykając oczy, mocno zmięłam w pięściach trzymane prześcieradło i
zacisnęłam powieki. Adrenalina, wypływając aortą z mojego serca, obezwładniła
każdą, najmniejszą komórkę mojego ciała. Moja klatka uniosła się szybko, kiedy
starłam się odrzucić te myśli, jednak obraz uśmiechniętego Marco i Niny, która
tuliła się do mojego ramienia, potęgował moją niechęć do siebie.
„Nie powinnaś jej
urodzić. Zniszczyłaś sobie życie”
- Nie ! – krzyknęłam, a echo rozległo się w pustej Sali.
Moje ciało objęło nieznośne zimno. Włożyłam dłonie we włosy, mocno za nie
ciągnąc, aby w końcu pozbyć się tego co siedziało w mojej głowie. Syknęłam,
czując ból.
„Miłość cię zabija.
Powinnaś dawno go zostawić. Gdyby nie on, nigdy byś tu nie była. To on sprawił,
że twoje życie to jedna wielka porażka. Jesteś suką i nic tego nie zmieni.”
-Zamknij się !- w moim głosie czaiła się rozpacz. Sięgnęłam
po szklankę wody, która została przygotowana przez pielęgniarki, i z całej siły
rzuciłam nią o ścianę. Szkło rozsypało się po podłodze, a woda pozostawiła cień
postaci, której nie mogłam rozszyfrować. Była straszna, przez co moje ciało
zadrżało. Maszyny, do których byłam przypięta, zaczęły nieznośnie piszczeć.
„Widzisz, co z tobą
zrobił mała dziwko.”
-Zostaw mnie, błagam !- kwiliłam. Nie wiem jak, ale spadłam
wraz z prześcieradłem na podłogę. Z całej siły uderzałam w nią pięściami,
próbując pozbyć się sprzecznych uczuć. Dlaczego nie czuję się jak kiedyś ?
Dlaczego nie mam w sobie miłości ? Dlaczego patrząc na mojego syna, poczułam
odrazę i niechęć ?!
Nie mając
już sił do walki z podłogą, która pozostała niewzruszona, opadłam i przyłożyłam
czoło do zimnych kafelek, zalewając się łzami. To coś miało rację; jestem dziwką. To prawda. Gdybym nie urodziła
Niny, Marco by do mnie nie wrócił, byłabym znów sama w swoim świecie, nie
potrzebując nikogo prócz kokainy.
Poruszając gwałtownie nogami, próbowałam wydostać się z sideł, które
zarzuciło na mnie prześcieradło. Niekontrolowany wysiłek fizyczny sprawił, że
zaczynało mi brakować powietrza.
-Pani Schoch ! – usłyszałam za sobą głos pielęgniarki.
Pobiegła do mnie i złapała za ramiona, próbując podnieść do pozycji siedzącej.
- Pieprz się ! – machnęłam ręką, przez co puściła moje
ramię. Oddaliłam się od niej, dotykając ściany, plecami. Patrzyła na mnie
przerażona zupełnie tak jak ja. Włosy przyklejały mi się do czoła, oblanego
potem, a moje usta wykrzywione były w grymasie.
-Proszę dać sobie pomóc. – zaczęła spokojnie, wyciągając do
mnie wypielęgnowaną dłoń. Natrętny głos opuścił mój umysł, ale ja nadal nie
czułam się tak, jak chciałam. Podciągnęłam kolana i położyłam na nich
podbródek, tworząc wokół siebie tarczę obronną.
-Spierdalaj !- kolejne przekleństwo wydostało się z moich
ust.
-Poczekaj tu, a ja zawołam lekarza. – oznajmiła
zrezygnowanie. Wyprostowała się i wybiegła z Sali w swoich białych klapkach.
Nie zawahałam się ani chwili, aby stamtąd wyjść. Otuliłam się ciaśniej
prześcieradłem i powoli biegnąc, wydostałam się z oddziału. Czekający ludzie w
recepcji patrzyli na mnie z szeroko otwartymi oczyma. Bosymi stopami zbiegłam
ze schodów i stanęłam na miękkiej trawie, unosząc głowę w stronę słońca, które
ciepłym cieniem ogrzewało moje ciało i blade policzki.
-Musimy ją znaleźć. Nie może opuszczać szpitala ! –
usłyszałam zdeterminowany głos mojego lekarza prowadzącego. Otuliłam się
ramionami i ruszyłam na wskroś trawy. Moje nogi powoli odmawiały mi
posłuszeństwa, a ciało wiotczało z każdym krokiem.
- Na Ludwikstraβe. – powiedziałam, bez zapytania wparowując
do taksówki. Starszy pan popatrzył na mnie zdziwiony. – No jedz, dupku ! – uderzyłam pięścią w zagłówek.
Przestraszony pokiwał głową i odpalił samochód. Zagłębiłam się w siedzeniu,
widząc jak opuszczam to okropne miejsce i mijam lekarza oraz pielęgniarkę,
którzy stali na schodach, próbując znaleźć moją sylwetkę. W samochodzie było
przyjemnie ciepło, ale nie odważyłam się zdjąć prześcieradła. Było ono, jak
moja tarcza obronna. Palce u moich stóp, zdrętwiały. Przyłożyłam głowę do
szyby, obserwując jak mijamy budynki, szkoły, domy, spacerujące rodziny. Nie
chcąc, aby nieznajomy głos znów opanował mój umysł, zamknęłam oczy. Okazało się
to złym posunięciem. W mojej głowie pojawił się obraz z dzisiejszej wizyty
Marco. Mój żołądek boleśnie się skurczył.
-Proszę pani. – cichy aczkolwiek bardzo męski głos, wypełnił
przestrzeń samochodu. Gwałtownie otworzyłam oczy i rozejrzałam się dookoła.
Byłam w dobrym miejscu. Otworzyłam drzwi i stanęłam bosymi stopami na zimnym
chodniku. Taksówkarz miał otwartą szybę. Podeszłam bliżej i schyliłam się tak,
aby widział moją twarz.
-Przepraszam, ale nie mam pieniędzy. Jak widzisz uciekłam ze
szpitala, ale jeśli kiedyś zechcesz je odzyskać to znajdź mnie, a może ci
obciągnę za te 15 euro. – uśmiechnęłam się sztcznie, a starszy pan głośno
przełknął ślinę.
-Myślę, że nie będzie to potrzebne. – dodał zniesmaczony i
ponownie zapalił silnik.
-W takim razie, do widzenia ! –pożyczyłam z udawaną
życzliwością. Wystarczy z tymi czułościami na dziś. Odepchnęłam się od chodnika
i żwawym korkiem podeszłam do drewnianych drzwi z małymi okienkami z przyciemnianego
szkła. Niecierpliwie nacisnęłam dzwonek, wystukując nieznany rytm paznokciami
na ścianie wykonanej z czerwonych cegieł. Po drugiej stornie drzwi, zdawałam
się usłyszeć twarde kroki. Drzwi zgrzytnęły, a przede mną stanął Alan, który
nic a nic, nie zmienił się w przeciągu tych lat. Moje ciało przeszedł dreszcz,
czekając na to aż użyję karty kredytowej do bardziej pożytecznej rzeczy niż
płacenie za zakupy oraz nosa zamiast oddychania.
-Witaj, piękna. – uśmiechnął się szeroko, skanując mnie od
bosych stóp do czubka głowy. – Dawno się nie widzieliśmy.
-Daruj sobie. – burknęłam. – Masz chwilę ?
-Dla ciebie zawsze, skarbie. – jego ton ani na chwilę nie
przestawał być namiętny. Przesunął się w bok, robiąc miejsce i gestem ręki zaprosił
do środka.
-Dziękuję. – odparłam szorstko, stając na karmelowych
płytkach. Zrzuciłam prześcieradło z ramion wraz zamykaniem się drzwi.
------------------------------------------
Mam nadzieję, że mnie nie zabijecie ;D ( Za jakieś występujące błędy też ) XD
Buziaki :*
Alex
Nie,nie i jeszcze raz nie dlaczego co??? Dlaczego robisz to i ich chcesz rozdzielić? Dzieci potrzebuja Alex i Marco tez jej potrzebuje a nie jakis Alan. Mam nadzieje, ze nie wymyślisz nic stradzniejszego. Pozdrawiam i zycze duzo weny a rozdzial jak zawsze geeniaaaaalny ;)
OdpowiedzUsuńNo za co robisz z opowiadania dramat ona nie może wrócić do ćpania. Czekam na nexta.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Alex bo właśnie teraz kiedy mogli by stworzyć wspaniałą rodzinę ona poczuła chęć do narkotyków :( Mam nadzieje, że wygra z chorobą i nałogiem :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Zapraszam na nowy rozdział lilikuba.blogspot.com
Omg!!! Co ona robi?!?!
OdpowiedzUsuń