wtorek, 6 stycznia 2015

XL



- Ogłaszam Was mężem i żoną.- oznajmił ksiądz na koniec tej ceremonii i uniósł charakterystyczne dłonie. Moritz zabrał welon z twarzy Izy i czule ją pocałował. Przez całą tą godzinę wyobrażałem sobie mnie i Alex przed ołtarzem. Wierzę, że to marzenie jeszcze wkrótce się spełni.
-Fuj. –skrzywiła się stojąca obok mnie Nina. Ta reakcja to jej odruch wrodzony. Zaśmiałem się cicho i złapałem za uchwyt wózka, w którym spokojnie spał Filip. Ninka podała mi swoją rączkę i razem wyszliśmy z kościoła.
-Proszę zaczekać!- usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem bardzo ładną kobietę, ubraną w długą sukienkę i wysokie szpilki. Mimo tego nie była ode mnie wyższa. Jej twarz, pokryta warstwą pudru i różu do policzków, była sympatyczna, a na ustach malował się uśmiech.
-Tak?- odparłem.
-Zostawił pan to. – oznajmiła i podała mi smoczek Filipa. Upilnowanie dwójki dzieci nie jest, jak widać, moją najmocniejszą stroną.
-Bardzo dziękuję. – uśmiechnąłem się i zabrałem smoczek z jej dłoni, która była aksamitna, a zarazem strasznie zimna.
-Nie ma za co. – prychnęła z kokieteryjnym uśmiechem na twarzy i powędrowała do autokaru przeznaczonego dla gości. Zapakowałem moje pociechy do samochodu i odjechaliśmy.
                Sala, w której państwo młodzi urządzili poczęstunek, była ładnie ozdobiona przez co czułem się zrelaksowany. Dziękowałem Mo i Izie za to, że posadzili mnie przy stoliku z naszymi przyjaciółmi z drużyny. Pominąłem jeden szczegół. Ta kobieta spod kościoła siedziała obok mnie.
                Kiedy impreza zaczęła się rozkręcać, ja zostałem sam przy stoliku wraz ze śpiącym Filipem, który najwyraźniej miał w nosie głośność muzyki. Wszyscy szaleli na parkiecie. Nawet i Ninka, która z Lisą tworzyła swój własny układ taneczny.
-O matko. Jakie to męczące. – zaśmiała się brunetka, siadając na krześle. Właśnie skończyła tańczyć  z Kubą Błaszczykowskim.
-Domyślam się. – odparłem nieco znudzony, lecz starałem się tego nie okazywać. Nie chcę psuć fantastycznych humorów państwa młodych.
-Tak w ogóle to jestem Sylwia. Siostra Izy.- oznajmiła, odkładając kieliszek na stół.
-Marco. Przyjaciel Mo. – przedstawiłem się i uścisnęliśmy sobie dłonie.
-Dlaczego jesteś sam z dziećmi? Rozstałeś się z żoną ? – pytała swobodnie.
-Moja narzeczona leży w śpiączce. – oznajmiłem ponuro.
-Ojej. – westchnęła, lecz czułem jakby wypowiadała to bez emocji i sztucznie. Nie, z pewnością coś mi się wydawało.
-A ty sama bo… ? – starałem się rozluźnić atmosferę.
-Rozstałam się z chłopakiem. Był kompletnym nieudacznikiem. – stwierdziła, zakładając nogę na nogę. Ona naprawdę wie co zrobić, żeby zdekoncentrować mężczyznę. Może się męczyć, ale ja nadal myślę o Alex.
-Mmmm… widzę, że już się poznaliście. – na swoim ramieniu poczułem rękę Izy.
-Masz fajnych przyjaciół. – zachichotała Sylwia.
-Kochanie … - podleciał do kobiety Mo. – Czas na tort.
-Przepraszam Was. – powiedziała, klepiąc mnie po ramieniu i podążyła razem z Mo za rękę.
-Mogłabym mieć do ciebie prośbę?- spytała, szukając czegoś w torebce.
-Jasne. – odparłem. Zawsze lepiej być w jej towarzystwie niż siedzieć jak odludek.
-Iza zapomniała mi dać kluczy do domu, a ja jestem strasznie zmęczona.- zaczęła, a ja zrozumiałem o co może chodzić. Cóż, rodzice zawsze wpajali mi, aby bezinteresownie pomagać.
-Tak, możesz u mnie przenocować. – dokończyłem.
-Jejku! Dziękuję. – podskoczyła na krześle.
                Chwilę później byliśmy już w samochodzie. Ninka nie była zbytnio zachwycona, że musimy wracać wcześniej. Z jednej strony cieszę się, że Sylwia to zaproponowała. Cała ta ceremonia jeszcze bardziej utwierdzała mnie w tym jak bardzo brakuje mi Alex.
                Przez całą drogę ciągle rozmawialiśmy. Sylwia była naprawdę sympatyczną osobą i podczas 20 minut poznałem ją od A do Z.
                Kobiecie bardzo spodobał się mój dom jak i jego wnętrze. Pokazałem jej pokój, w którym może nocować, a sam położyłem dwójkę swoich szkrabów do łóżek. Wychodząc na korytarz, obluzowałem jeszcze krawat. Stwierdziłem, że warto zajrzeć do mojego gościa. Niepewnie otworzyłem drzwi. Sylwia stała przed lustrem i męczyła się z zapięciem sukienki.
-O jak dobrze. – uśmiechnęła się. – Mógłbyś ?
-Tak. – mruknąłem cicho. 
Czy ona właśnie mnie onieśmiela? 
                Podszedłem do kobiety i chwyciłem za zamek. Skóra jej pleców również była delikatna i do tego ładnie pachniała. Nie to, żebym myślał o niej pod tym względem. Nadal w moim złamanym sercu jest Alexandra i kiedy pojawia się kryzys, nie zamierzam od razu jej zdradzać. – Czegoś jeszcze potrzebujesz?
-Nie. To wystarczyło. – uśmiechnęła się i wspięła na palcach. Dopiero teraz zauważyłem, że zdjęła swoje wysokie buty. Zbliżyła się do mojej twarzy i pocałowała w lewy kącik moich ust. Myślałem, że zrobi to w policzek.
- W takim razie dobranoc. – odparłem szybko i jeszcze szybciej opuściłem pokój. Niby to nie było nic, a czułem się jakbym zdradzał Alex. 
Czy to się w końcu skończy ?!
-Do jutra, Marco. – odpowiedziała kobieta z wielkim  uśmiechem na twarzy, kiedy drzwi się zatrzasnęły.

2 komentarze:

  1. Szkoda, że Alex nie mogła tam być :(
    Mam nadzieję, że Sylwia i on zostaną przyjaciółmi :)
    Zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny rozdział ;) Mam nadzieję że Sylwia nie namiesza w życiu Alex i Marco ;) Czekam na następny ;) Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń