sobota, 24 stycznia 2015

XLV



-Wiedziałem, że w końcu się pojawisz.- jego sylwetka wyłoniła się z jednego z pokoi. Widząc, że trzyma w ręku biały worek, wypełniony białym proszkiem, poczułam podekscytowanie, nie przestawiając stukać paznokciami w niski, wypolerowany stolik z jasnego drewna. Był to jeden z niewielu mebli o takiej kolorystyce. Wszystko było ciemne, przerażające, oddające styl Alana. On też był ciemny i znieczulony przez życie. Miał okropne dzieciństwo i dlatego wyłączył uczucia, stając się kompletnie inną osobą. 

-Straciłeś wiele lat. – stwierdziłam i niecierpliwie poruszyłam się na zgiętych nogach, gdyż siedziałam na dywanie. Był miękki, a małe włosy pieściły moją skórę.

-Chyba było warto. – usiadł naprzeciwko mnie, pochylając głowę na lewą stronę. Widząc moją minę, uśmiechnął się szeroko. – Ale jesteś stęskniona. – skwitował. Naprawdę miałam dość jego gierek w tamtym momencie. Byłam tak cholernie spragniona, że moje ciało nieświadomie zaczęło drżeć. –Dobrze, kochanie. – wyciągnął rękę, aby kojąco pogłaskać mnie po plecach. Drugą otworzył woreczek i wysypał odrobinę proszku na stolik. Leżącą niedaleko kartą, uformował trzy równe kreski.

-Już ? – spytałam, powstrzymując zębami wargę, aby ponownie nie zadrżała. Mężczyzna puścił mi oko i wrócił na kanapę. Nachyliłam się, palcem przycisnęłam jedną dziurkę nosa, a drugą ostro wciągnęłam powietrze wraz z proszkiem. Odetchnęłam z ulgą, ale mogłam zauważyć jak Alan szeroko się uśmiecha. Zawsze to robił, widząc jak dziewczyna ćpie. Nie wiem co było w tym tak fascynującego.

                Powtórzyłam czynność i tym razem wciągnęłam dwie. Zadowolona opadłam na kanapę obok mężczyzny. Nie miałam już sił, aby samodzielnie sterować swoim ciałem. Każdą czynność przejął narkotyk.

-Mocne to.- stwierdziłam, czując suchość w drogach oddechowych.

-Nowy przepis. – puścił mi oko. Zgiętą nogę położył na kanapie, aby usiąść bokiem i lepiej mnie widzieć.

-Łżesz. – warknęłam.

-Hmm … Nadal znasz się na narkotykach. – stwierdził z uznaniem i założył kosmyk, opadających mi włosów, za ucho.

- Co to było ? – zapytałam twardym tonem. Choć wcale nie obchodziło mnie to co wzięłam, chcąc jak najszybciej poczuć ten stan, byłam zaintrygowana.

-Amfetamina. – oznajmił.

-Och … - westchnęłam i wypuściłam niepotrzebnie zgromadzone powietrze w moich płucach.

-Tylko ona pomogłaby Ci odzyskać siły. – powiedział, zbliżając się do mojej twarzy. Pachniał mocnymi, męskimi perfumami, a jego miętowy oddech odbijał się do mojej szyi. – Szczególnie na to co zaplanowałem. – poczułam jego dłoń na udzie. Wiedziałam do czego to wszystko zmierza. Mój wzrok skupił się tylko na jednym punkcie ściany naprzeciwko.

-Możesz to zabrać ? – Zmrużyłam oczy, nie chcąc dać poznać, że łamie mi się głos.

-Och, kochanie. – w palce złapał mój podbródek i gwałtownie odwrócił w swoją stronę. Boże, gdyby to zrobił jeszcze mocniej, pewnie moja szyja byłaby rozdarta na pół. – Dobrze wiesz, że nic nie jest za darmo. – ani na moment nie pozwalał mi spuścić wzroku z jego twarzy. Mocno przymknęłam ślinę i nic nie mówiąc, pozwoliłam, aby uniósł moją głowę wyżej by mieć lepszy dostęp do szyi.  Na początku muskał ją delikatnie, zwilżając językiem i kreśląc mokre ścieżki. Złapałam za jego napięty biceps i mocno ścisnęłam, wbijając paznokcie w wyćwiczony mięsień. –Chyba jesteś gotowa ? – jego głowa znajdowała się teraz naprzeciwko mojej. Delikatnie pokiwałam głową, a jego oczy stały się czarne. Tak okrutnie czarne i zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać.



***

W życiu nie spodziewałam się, że będzie mi dane ujrzeć tak mroczną twarz Alana. W jego władaniu byłam tylko lalką, pod wypływem narkotyków, którą wykorzystał tylko do własnej satysfakcji i seksualnego zaspokojenia.

                Podniosłam się z łóżka i usiadłam, stawiając stopy na zimnej podłodze. Potarłam swoje podrażnione nadgarstki po niezbyt miłym spotkaniu z kajdankami, które za każdym razem, kiedy się poruszyłam, powodowały wbijanie się czegoś ostrego. Nigdy nie sądziłam, że Alan może być tak perwersyjny. Owszem, chciałabym tego, gdyby cały ten akt był z miłości i poczucia zaufania do osoby, którą darzysz tym wielkim uczuciem. W jednej chwili poczułam się brudna, jak nigdy wcześniej. Te jego zachłanne ręce, błądzące i odkrywające każdy zakamarek mojego ciała.


„-Alan, proszę. – błagałam, kiedy jego ręka energicznie pracowała

przy mojej kobiecości. Moje ciało było zdane na niego. Wspaniale sobie to zaplanował, drań.

Dobrze wiedział, że przez narkotyki będę zdana tylko na jego łaskę.

-Zamknij się, suko. – poczułam jego rękę na moim policzku, a chwilę potem pieczenie

spowodowane uderzeniem.

-Dupek. – wycedziłam przez zaciśnięte zęby, z całej siły powstrzymując się, aby

nie dojść.

-Albo to zrobisz albo, kurwa, będę cię pieprzył do nieprzytomności. –warknął tuż przy

moim uchu. – Albo zabiję niewdzięczna dziwko !”



Szybko wstałam, próbując pozbyć się tych okropnych wspomnień, czego od razu pożałowałam, czując okropny ból w dolnych partiach mojego ciała, jakby coś chciało rozerwać mnie na pół, niczym głodny wilk zabijający niewinną sarnę. Wraz z tym okropnym uczuciem przyszedł wstyd. Nie wiem, jak to się stało, ale czułam się inaczej. Inaczej niż po wybudzeniu ze śpiączki. Przez moje ciało przelała się fala ogromnego wstydu, docierając niczym strzała, w moje serce. Oczy zapiekły mnie, aby następnie wypuścić kilka łez. Dlaczego przez to gówno musiałam uświadomić sobie, jak bardzo tęskniłam za Marco i dzieciakami ? Dlaczego tak zrobiłam ? Dopóki on nie wyszedł, nie byłam świadoma swojego zachowania. Jestem kompletną idiotką, której już nigdy nikt nie zechce. Jestem pewna, że Marco będzie się mnie brzydził, ale ja nie myślałam wtedy … Tak, głupie wytłumaczenie. Wcześniej, nie myślałam racjonalnie, tak jakby moim ciałem sterował ktoś inny.

                Wytarłam mokre policzki i podniosłam z podłogi szpitalną koszulę. Jestem do niczego. Jestem dziwką. Zapięłam skrupulatnie każdy guzik i powoli ruszyłam po schodach. Po narkotykach tylko kręciło mi się w głowie, a ból nie ustawał; był coraz silniejszy. Ledwie dotarłam na dół, nie przewracając się na schodach. Alan już czekał, z zadziornym uśmiechem, opierając się na wyprostowanej dłoni, o blat kuchenny.

-Muszę iść. – wyszeptałam cienkim, jak nitka, głosem.

-Dobre wyczucie czasu, kochanie. – pochwalił. Utykając, podeszłam do wieszaka i zdjęłam z niego ukradzione ze szpitala prześcieradło. –Wiesz, niektóre małe dziwki w tym mieście, również chcą spróbować tej mocnej amfetaminy. – miałam dość jego głosu, który wywoływał u mnie odruch wymiotny.

-Super. – wymamrotałam, zakładając biały materiał na plecy i otulając szczelnie ramiona. Był wieczór, a za tym szedł spadek temperatury.

-Zaczekaj. – złapał mój nadgarstek i szarpnął moją ręką, przez co zmuszona byłam znów na niego patrzeć. Skóra zaczęła mnie piec, kiedy mocniej go ścisnął. Dopiero teraz zauważyłam, że ubrany był w stylowy garnitur z muchą pod szyją, a jego lakierki stukały z charakterystycznym dźwiękiem, o płytki. – Wolałbym, żeby moje koleżanki ze mną zostały. – oznajmił i schylił się. Gdybym miała siłę, uniosłabym kolano i z całej siły uderzyła w ucieszony ryj. Spuściłam głowę, próbując zobaczyć czego jeszcze chce ode mnie. Sprawnymi palcami odpiął czarny, pasek wykonany ze skóry, który również mnie wcześniej krepował.


„-Och, z pewnością większości  tych zabawek wcześniej nie widziałaś.- powiedział

z pewnym siebie uśmiechem. Prawą ręką przejechał pomiędzy rowem między

moimi piersiami, a drugą zapiął mi coś wokół kostki.

-Masz z tym jakiś problem ? – wycedziłam.

-Nie denerwuj się, kochanie. – kiedy skończył unieruchamianie mnie, podciągnął się

i złożył pocałunek tuż obok moich wyschniętych ust. –Ja tylko o ciebie dbam

skoro ta gwiazdorzyna nie potrafi.

-Pieprz się!- chciałam uderzyć go w twarz, ale zrezygnowałam czując pieczenie na nadgarstkach

oraz metal, który tam się wbijał.

-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem. – zaśmiał się i z całej siły we mnie wszedł, a ja

krzyknęłam z bólu.”



Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Ciepło, sztucznej skóry, opuściło moje kostki. Głośno zaciągnęłam się powietrzem, próbując powstrzymać łzy. Alan wyprostował się i patrzył na mnie.

- Tylko się nie rozczulaj. – syknął z jadem i podszedł do drzwi. Rozkluczył je i otworzył. Zimne, wieczorne powietrze Dortmundu , otuliło moje plecy. Otarłam mokry policzek ręką i odwróciłam się, śmiało wychodząc za próg. Z całej siły, starałam się  nie pokazywać mu, jak cierpię.  Zresztą, z pewnością chuj go to obchodzi; zrobił swoje i zamierza zmieszać mnie z błotem. – Tylko nie skarż się swojemu Marco !- krzyknął, kiedy wolnym krokiem, podążałam w bliżej nieznanym mi kierunku. Każdy dotyk bosej stopy z chodnikiem, przynosił ból. – Sama tego chciałaś! – krzyknął jeszcze, a zaraz potem zatrzasnął drzwi. Nie widziałam nic oprócz łez, zamydlających mi oczy. Byłam kompletnie rozbita i mogłabym tutaj odebrać sobie życie. Jestem nikim. Dałam się okrutnie wykorzystać, aby dostać działkę narkotyków. Obiecywałam sobie, że przyszłość nigdy nie wrócić, a teraz wszystko szlag trafił.

Mocniej zakręciło mi się w głowie i chwiejnym korkiem podeszłam do drzewa. Nie mogłam złapać       lepszego oddechu, gdyż wciąż szlochałam. Nie miałam siły iść dalej. Nie protestowałam, kiedy moje ciało bezwiednie upadło na twardy chodnik. W moim karku coś chrupnęło, a ja przekonałam się, że coś sobie złamałam.

Z drugiego końca ulicy usłyszałam natarczywe i szybko stukanie obcasów. Pociągnęłam nosem i ujrzałam przed sobą jakąś kobietę. Nie zawahała się, aby klęknąć na swoich drogich rajstopach i złapała moja dłoń.

-Jezu drogi, co pani jest ? – pytała z niepokojem. Głos miała przyjemny, ciepły, ale za nic nie mogłam dostrzec jej rysów twarzy. Moje oczy pokrywało coś, jak mgła , która uniemożliwiała mi przyjrzenie się bliżej kobiecie, która postanowiła mi pomóc.

-Marco … - wyszeptałam z pragnieniem ,aby go zobaczyć.

-Spokojnie, zaraz wezwę pomoc. – oznajmiła z rozczuleniem i energicznie odszukała telefon w swojej torebce.

-Niech pani mu powie, że go kocham i nigdy nie zamierzałam tego zrobić …

-Jeszcze sama pani mu to powie. – prychnęła ze zdenerwowaniem. Pachnącą dłonią przejechała po moim czole i odgarnęła przyklejające się kosmyki.

-Proszę mi to obiecać. Ja na niego nie zasługuję. Jestem nikim.

-Będzie dobrze tylko proszę nie zasypiać. – tym razem jej głos był bardziej zdenerwowany- Cholera, gdzie ta karetka !- mruknęła do siebie.

-Błagam niech mu to pani powie. I, że kocham nasze dzieci. Wszystkich ich kocham i nigdy nie przestanę …

- Proszę nie zasypiać! – to było ostatnie zdanie, które usłyszałam. Była miła i chciała mi pomóc, ale nie mogłam jej posłuchać. Nie miałam siły już walczyć. Po prostu się poddałam. 


---------------------------------------------
Huhuhu, się dzieje ;D
Nawet, pierwszy raz pod ostatnim rozdziałem pojawiły się 4 komentarze :p 
EDIT: Pojawiły się, ale bardzo dawno :D 
A tym razem ile dacie radę xd :D ?????
Pozdrawiam :*

5 komentarzy:

  1. WOW nie mam słów aby opisać zajebistość tego rozdziału czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie tylko jej nie uśmiercaj :( oni na to nie zasługują :( Rozdział zajebisty <3
    Martyna :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje opowiadanie. W zasadzie czytam go od dawna ale nie komentowałam.
    Co mogę powiedzieć o tym rozdziale? Idealny! *.*
    Uwielbiam tego bloga!!! Z niecierpliwością czekam na następny i zapraszam do sobie :)
    Pozdrawiam i życzę bardzo duuuużooooooo weny! :)
    Do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oby to wszystko zmierzało w dobrym kierunku ;)
    Pozdrawiam i całuje Lena :* lilikuba.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń