sobota, 27 grudnia 2014

XXXVII



Rano obudziłem się bardziej zmęczony niż wczoraj się położyłem. Mój syn nadal spał na mojej klatce piersiowej, równo unoszącej się i opadającej.
-Śpij maluchu. – pocałowałem go w głowę i delikatnie położyłem na kołdrze, która pachniała jej perfumami. W drodze do łazienki i podczas brania prysznica, w mojej głowie ciągle były obrazy z wczoraj. To wszystko działo się w zawrotnym tempie. Poród, ciężkie pytania lekarzy i odebranie syna. Ten mały człowiek był kimś, który właśnie trzyma mnie przy życiu. Gdyby nie nasze wspólne dzieci już wczoraj skoczył bym z mostu.        
                Westchnąłem ciężko, przeczesując włosy dłońmi i wyszedłem z łazienki. Mały obudził się i płakał. Wziąłem go na ręce, a podczas drogi na dół, trochę się uspokoił. Nakarmiłem go, pozostawiając swój żołądek w stanie nicości, następnie zmieniłem pieluchę – co wyszło mi odrobinę lepiej niż wczoraj -  ale mistrzem nie byłem. Jak tak dalej pójdzie to w piłce osiągnę to samo dno jak aktualnie moja psychika-  ubrałem i włożyłem do nosidełka. Zabrałem kurtkę oraz kluczyki i przypiąłem małego pasami w samochodzie. Wolniej niż zazwyczaj odjechałem pod dom Leitnera.
-Miło was widzieć.- blado uśmiechnęła się Iza i wpuściła mnie do środka. Z rąk zabrała mi nosidełko i zamknęła drzwi.
- Mo na treningu ? – pocałowałem ją w policzek na przywitanie.
-Tak. Niedawno napisał, że wywalczył dla ciebie 2-tygodniowy urlop. – oznajmiła, zapraszając mnie do salonu ruchem ręki. Lisa i Nina grzecznie bawiły się na dywanie w domek dla lalek. Nawet te nieożywione istoty mają rodziny.
- Dzięki. – westchnąłem ciężko.- Pytała o coś ?
- Kiedy wróciłam to spały.- oznajmiła i postawiła nosidełko na stole. Zabrała kocyk, który przykryty był mały i rozebrała go z kurteczki.
-Pojadę teraz do Alex skoro mnie jeszcze nie widziała.
-Okej, zajmę się nimi.-puściła mi oko. Obróciłem kluczyki w dłoniach i znów opuściłem dom. Musiałem ją zobaczyć, bo inaczej chyba zwariuję.
- Panie Reus !- usłyszałem głos pielęgniarki z recepcji.
- Tak ? – podszedłem do wysokiego blatu.
- Jakie imię mam wpisać do aktu urodzenia pańskiego syna ? – spytała. Prawie bym o tym zapomniał.
- Filip.- skinąłem głową. To imię ustaliliśmy razem z Alex zaraz po wizycie u lekarza, w której potwierdził płeć naszego dziecka.
- Dziękuję.- usiadła na plastikowym krześle i wprowadziła dane. W milczeniu odszedłem z recepcji i powędrowałem do Sali, w której leżała moja ukochana. Niepewnie otworzyłem drzwi. Jej twarz zobaczyłem, kiedy pielęgniarka odsunęła się po zrobieniu zastrzyku. Była blada i bez wyrazu. Jej ciało bezwiednie leżało wzdłuż łóżka, okryte białą pościelą. Podszedłem bliżej i złapałem jej dłoń. Obecność pielęgniarki wcale nie przeszkadzała mi w uronieniu kilku małych łez.
- Proszę wierzyć. –kąciki jej ust delikatnie się uniosły. – Znam wiele takich przypadków.- uniosła tacę z wykorzystaną strzykawką i małą ampułką.
- Też znam. – rzekłem. – Ale z tragicznym końcem.
- Nie musi tak być. – pokręciła głową- Pewne rzeczy sprawiają, że inaczej patrzymy na swoich bliskich. Kiedy ich nam brak widzimy błędy, które popełniliśmy, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia, proszę pana.- powiedziała smutno, a ja wywnioskowałem, że również musiała przeżyć okropną tragedię. – Widzę jak pan ją kocha, dlatego nie należy się poddawać. Nigdy. – dodała i ze spuszczoną głową ruszyła w stronę drzwi.
- Dziękuję.- pierwszy raz się odezwałem. Jej słowa były naprawdę piękne i podnoszące na duchu.
- Niech pan z nią rozmawia. Podobno wszystko słyszy.- pokiwała głową tym razem z szerszym uśmiechem. Otarłem łzę z policzka i usłyszałem tylko zamknięcie drzwi. Może i koś powie, że nie jestem mężczyzną, bo płaczę. Mam to daleko w dupie. Wolę być kimś takim niż bezdusznikiem zanim poznałem prawdę o Ninie.
- Potrzebujemy cię.-wyszeptałem odgarniając włosy z jej twarzy. – Bardzo.- dodałem łamiącym się głosem.- Wróć do nas, bo kochamy cię nad życie. – zakończyłem całując ją w ciepłe usta. To było jedyną oznaką tego, że żyje. Aby kolejny raz się nie rozkleić, wyszedłem. Muszę być silny przy rozmowie z córką.

***
- Tataaaaaaaaaaaaaaaa ! – krzyknęła triumfalnie Nina, wskakując mi na ramiona.
- Cześć, słońce – odgarnąłem jej grzywkę na bok, która popsuła się przez jej maratoński bieg na moje przywitanie.
-Mój bracisek jest napjawdje slodki. – pisnęła szczęśliwie.
- Czyli poznaliście się już ? – wziąłem ją na ręce.
-Nie mogli się od siebie odkleić. – dopowiedziała Iza, siedząc na fotelu i karmiąc małego.
- A gdzje mamusia ? – zauważyła jej nieobecność. Westchnąłem ciężko i ruszyłem do salonu byśmy mogli usiąść na kanapie.
- Musiała na troszkę zostać w szpitalu, wiesz ? – oznajmiłem z gulą w gardle. Iza przestała uśmiechać się do Filipa, a w jej oczach zabłysły łzy.
- Dlacjego ? –ułożyła usta w podkówkę.
- Bo jest zmęczona i zachorowała. Pamiętasz jak mówiła, abyś po przyjściu z przedszkola trochę odpoczywała.
- Alje odwiedzimy ją ?
-Oczywiście, że tak. – wymusiłem uśmiech. Nie wiem jak długo Nina będzie w  stanie wierzyć, że mama jest zdrowa. Moja córka jest zbyt bystra na ten wiek.
- A zrobis mi walkocyka ? – podała mi gumkę. Sam nie wiem, dlaczego mnie o to porosiła. Owszem lubiła Izę, ale to ja byłem jej rodzicem, dlatego jak najlepiej chciałem podołać się zadaniu, co wcale łatwe nie było. Iza wraz z Lisą śmiały się na cały salon, a ja dalej plątałem jej włosy.
- Gotowe. – powiedziałem zaplatając gumkę na krańcach jej włosów.
- Tjato. – westchnęła, a w jej głosie słychać było zażenowanie. – To jest okropne. – przyznała bez ogródek.
- Starłem się jak mogłem. – odpowiedziałem
- Gdyby była tu mama na pewno zrobiła by lepszy ! – krzyknęła tupiąc nogą. No właśnie gdyby była. Przyznam, że jej słowa spowodowały ukucie w moim sercu. Teraz wiem jak czuła się Alex jako samotna matka. Aktualnie role się odwróciły.
- Poprawię ci. – zaproponowała Iza oddając mi Filipa.
-Nje!- krzyknęła Nina- Wy nie umiecie. Mama robi najlepsze !
Moje zdenerwowanie wyczuł nawet Filip, który zaczął płakać. Nie posłuchałem słów pielęgniarki i załamany oddałem Izie małego po czym pobiegłem na górę. To wszystko zaczęło mnie przerastać …  


 -------------------------------------------------
Jak Wam minęły święta ? ;D 
 

1 komentarz:

  1. Mam nadzieje, ze Alex z tego wyjdzie i razem będą szczęśliwa rodzina.
    Rozdział trochę smutny ale świetny.
    Żal mi dzieciaków, one nie mogą stracić mamy.
    Czekam na kolejny i pozdrawiam.

    P.S. Zapraszam do mnie na nowy rozdział

    http://nie-potrafie-z-ciebie-zrezygnowac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń