czwartek, 11 grudnia 2014

XXXIV



Minął już tydzień od wydarzeń , które wstrząsnęły moim życiem. Z tego co wiem tacie postawiono zarzuty uprowadzenia dziecka i jak na razie szybko z aresztu nie wyjdzie. Codziennie zastanawiam się czy może jednak powinnam mu wybaczyć ? W końcu jest moją jedyną rodziną oprócz Marco i naszych dzieciaczków. Nadal nie mogę  nacieszyć się obecnością Ninki w domu. Bez niej było tu zdecydowanie za cicho i nudno. Nawet Marco z wielką niechęcią wychodził na treningi mimo, że niedawno twierdził iż piłka to jego druga żona. Niestety życie jest życiem i co piękne szybko się kończy. W Rosji „wojnę” wywołał Putin, a w Dortmundzie wywoła ją mama Marco , do której dziś idziemy na kolację. Wiem, że Melanie chciała dobrze, ale ten plan nie wypali. Jestem tego stuprocentowo pewna.
- Skarbie, dlaczego jesteś jeszcze nieubrana ? – podeszłam do komody, aby założyć kolczyki , które były kwintesencją mojego ubioru.
- Nie chcję isc do tjej baby. – powiedziała z „foszkiem”.
- kotku. – uklęknęłam obok zachmurzonej dziewczynki. – to jest twoja babcia.
- Ale psez nją byłaś w spitalu. – w jej malutkich oczkach zabłysły łzy.
- Ninka, nie płacz. – mocno przytuliłam moją pociechę. – Obiecuję ci, że już nigdy tam nie trafię. – pocałowałam ją w główk.
- Ja nje chce żebyś nie wluciła tjak jak babcia, bo cię mocno kocham.
- Kochanie spokojnie. – próbowałam ja uspokoić. Skąd u niej taka histeria ? może to wszystko przez ostatni stres jakiego doświadczyła ? nie wiem, ale jest to niepokojące. Ninka nie dała sobie niczego przetłumaczyć i tak pocieszaliśmy ją z Marco przez cale dwie godziny aż w końcu zmęczona płaczem zasnęła, a my mogliśmy spokojnie ruszać.
- Marco ? – spojrzałam na blondyna.
- Tak skarbie ? – odparł,
- Nie podoba mi się zachowanie Niny. – stwierdziłam zaniepokojona. – Nigdy tak nie mówiła, a ja myślałam że zapomniała już o śmierci babci.
- Może ma gorszy dzień. – uśmiechnął się pokrzepiająco. –… A wam … – wykorzystał okazję i dotknął mojego brzucha - … Nie wolno się denerwować – nic nie odpowiedziałam tylko oparłam głowę o szybę.
-Dzień Dobry – przywitałam się grzecznie z małżeństwem i pomogłam Nince zdjąć niebieską kurteczkę
- Witajcie. – pierwszy raz usłyszałam jej normalny ton głosu. Uśmiechnęła się ciepło i zaprosiła nas do stołu na obiad. W pewnym momencie Marco uścisnął moją dłoń. Już wtedy wiedziałam do czego zmierza, ale nawet mój błagalny wzrok nie odwiódł go od tego pomysłu.
- Mamy dla Was wiadomość . – oznajmił, wstając a rodzice ponaglali syna wzrokiem – Zostaniecie dziadkami ! – krzyknął triumfalnie. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi i reakcji małżeństwa bo zemdlałam.
                Ocknęłam się dopiero w szpitalu, gdzie oślepił mnie blask słońca.
- Jak się czujesz ? – zapytała jako pierwsza mama Marco z wyraźnym zaniepokojeniem na twarzy.
- Kochanie ! Możesz oddychać ?! – podbiegł do mojego łóżka.
- Synu nie zachowuj się jak mięczak – skwitował tata Marco.
- Wszystko w porządku. – zapewniłam czując jak powoli wracają mi siły.
- Alex … - zaczęła kobieta siadając obok łóżka na taborecie – Chciałam cię przeprosić bo zachowałam się jak ostatnia …
-Wybaczam. – przerwałam jej lekko się uśmiechając. Wybaczyłam, bo widziałam jak bardzo tego żałuje. Przekręciłam się na drugi bok i wtedy zobaczyłam obok mnie mojego małego śpioszka. Przytuliłam ją z całej siły i pogładziłam po włosach a przecież rano obiecałam jej że już nigdy się tu nie zjawię jednak to nie zapowiadało najgorszego.


***
 


- Ma pani raka. – oznajmił lekarz zerkając w badania.
- Co?! – wykrztusiłam, a łzy same zaczęły spływać po moich policzkach.
- A co z ciążą ? – zapytał załamany Marco.
- Zaraz po porodzie zabieramy panią na salę operacyjną. – wyjaśnił. – Czym prędzej usuniemy jajniki tym lepiej dla pani.
- Czyli już nigdy nie zostanę matką ? – cała ta choroba zadała mi ogromny ból niemniejszy niż jednoznaczna odpowiedz lekarza.
- Niestety tak.  - przytaknął i tłumacząc się obowiązkami wyszedł z Sali. Cała moje rodzina ( chyba mogę tak mówić skoro zakopałyśmy topór wojenny) obsiadła mnie na łóżku i zaczęła przytulać, ze momentami nie mogłam oddychać.
- Mamusiu, ale ty nje umzes ? – zapytała niepewnie dziewczynka.
- nie skarbie. – uśmiechnęłam się poprzez gorzkie łzy, aby dodać jej otuchy, bo miałam być zdrowa dla niej. Chwilę później Marco zabrał Ninkę i rodziców do domu abym mogła wszystko sobie przemyśleć… Nie ważne co się stanie, ale ja urodzę mojego syna, bo wiem, że będzie miał wokół siebie wspaniałych ludzi gdyby mnie zabrakło … Marco jest silnym facetem i da sobie radę, a nasz mały nicpoń zawsze mu będzie o nas przypominał …

***
Dlaczego to spotyka właśnie nas ? Może to jakaś zemsta za to, że je opuściłem kilka lat temu … Nie wiem … Wierzę tylko w to, że ona z tego wyjdzie i razem wychowamy dwójkę naszych dzieci.



-----------------------------------------------------------
Oh, akcja dzieję się szybko za co przepraszam ;D 

 Dodaję rozdział dziś, gdyż jutro wyjeżdżam z klasą na wycieczkę do Warszawy.  Trochę za późno pomyślałam, że można by było zorganizować jakieś spotkanie blogerek. Tym bardziej, że ok. 15 zatrzymujemy się w Złotych Tarasach na obiad, a dopiero dziś się o tym dowiedziałam. 
Cóż ... 



Teraz informacja trochę z innej beczki. Otóż wszystkiego najlepszego chciałam życzyć Ciro Immobile, który potwierdził, że wraz z żoną Jessicą spodziewają się drugiego dziecka. To taka wspaniała wiadomość ;D 














Ale nie pomijajmy Moritz'a Leitner'a, który 8 grudnia obchodził swoje urodziny. Życzę mu wszystkiego dobrego i aby jak najszybciej wracał do BVB, bo bardzo za nim tęsknimy. Alles Gute zum Geburtstag Mo ! <333  I przepraszam, że opóźnienie ;)


 





2 komentarze:

  1. Nie to nie może być prawda! Mam nadzieję, że Alex wyjdzie z tego.
    POzdrawiam Lena :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyjdzie z tego, prawda? ❤
    Hahaha, ja tego żądam ❤
    Czekam nn ❤

    OdpowiedzUsuń