piątek, 21 listopada 2014

XXXI



Obudziłam się czując jak ciepłe opuszki palców Marco błądzą po moim nagim ciele. Nie otwierając powiek , uśmiechnęłam się szeroko.
- Widziałem że nie spałaś – mruknął i pocałował mnie w skroń – Myślisz że ono jest szczęśliwe ? – położył rękę na moim brzuchu. Jego oczy wydawały się być takie szczęśliwe i wypełnione miłością. Tak samo jak i moje. Nie wiem czym zasłużyłam sobie na tak wspaniałą rodzinę jaką obdarzył mnie los.
- No jeśli mama jest szczęśliwa. – przegryzłam dolną wargę.
- A jest ? – uniósł brew.
- No oczywiście. – prychnęłam i aby zapewnić blondyna namiętnie pocałowałam go w usta.
- Jakoś ci nie wierzę. – powiedział.
- A mam jeszcze raz potwierdzić ? – zrobiłam korcącą minę.
- Nie, ale powiedz co się stało. – Ja to jednak nie potrafię kłamać.
- Robert i Ania się rozstali. – westchnęłam, opadając na miękką poduszkę.
- I to jest takie straszne ? Anki i tak nikt nie lubi. – wzruszył ramionami.
- Oni rozstali się przeze mnie. Ona myśli że Robert nadal jest we mnie zakochany.– wyjaśniłam. – Czy ty tego nie widzisz ? Nie pasuję do waszego świata , jestem inna. – odpowiedziałam stopniowo zniżając głos.
- Skarbie posłuchaj. – złapał mnie za ramiona. – Ja kocham ciebie tak jak niebo kocha ptak i nigdy nie przestanę bo ty jesteś moim snem , dla ciebie zmienię się bo jesteś ideałem. Nie ważne co mówią ludzie w tym moja mama. Jesteście moją rodziną i zawsze będziesz najważniejsza.
- Wierzę ci. – uśmiechnęłam się lekko. – Ale teraz idź pod prysznic, bo jedziesz alkoholem.
- Ej no , a ja myślałem że pomogę ci się odprężyć. – zrobił swój zboczony uśmiech i złapał mnie mocno za biodra , które wcisnął w giętki materac.
- Przykro mi , ale zaraz wstanie Nina.
- Tylko nie myśl o problemach , są lesze rzeczy. – musnął skórę mojego ramienia.
- Robię to dla ciebie. – pogroziłam mu znacząco palcem.
- Kocham cię. – uśmiechnął się szeroko i znów wpił się w moje usta. W trakcie pocałunku znów głaskał mój brzuszek co momentami było co najmniej śmieszne gdyż mam łaskotki. – A raczej was. – dodał i nagi poszedł pod prysznic. Normalnie aż gorąco zrobiło mi się na sam widok. Skarciłam się w myślach i ogarnęłam sypialnię , która po wczorajszych wybrykach wyglądała jak co najmniej pobojowisko. Okryta szlafrokiem zeszłam na dół, gdzie przy stole siedziała Ninka zamyślona jak nigdy.
- Cześć skarbie. – pocałowałam ją w główkę i do szklanki nalałam sok pomarańczowy.
- Mamusiu a muse isc jutlo do psedskola ? – zapytała odrywając się od kolorowania.
- Kochanie. – odstawiłam kubek i uklęknęłam obok dziewczynki trzymając za jej malutkie i kruche kolanka. – Dzisiaj jest niedziela i razem z tatusiem będziemy się bawić, ale jutro musisz iść.
- Ale ja nie Ce ! – krzyknęła i skrzyżowała rączki na piersiach.
- A to dlaczego ? – zapytałam zdziwiona zachowaniem małej blondyneczki. Przecież nie raz nie mogła się doczekać spotkania z rówieśnikami a teraz ?
- bo tjam jest taki Leo i onj mje podlywa.
- Kotku. – ledwie powstrzymałam się aby nie wybuchnąć śmiechem. – Tatuś mamusie też podrywa i mama jest szczęśliwa.
- A tatuś powiedzjał zjebym mu obiła lyj.
- Co ?! Kochanie nie można bić innych. – powiedziałam, kiedy rozległ się dzwonek. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam w nich śliczną dziewczynę. To jego kochanka? Uśmiechnęła się tylko i zapytała:
- Jest Marco ? – w tym momencie moje serce jakby chciało wyskoczyć … ze wściekłości.
- Tak, proszę. – opanowana zaprosiłam ją do domu czekając na rozwój wydarzeń.
- Mela, co ty tu robisz ? – zapytał zaskoczony jej obecnością w naszym domu. Dziewczyna uwiesiła mu się na szyi i wycałowała w oba policzki. 
- Mamo ktjo to jest ? – zapytała Nina trzymając kurczowo mojego szlafroka.
- Nie wiem kochanie. – mówiłam z gulą w gardle.
- No myślałam, że się ucieszysz braciszku. – powiedziała a mi w jednym momencie zrobiło się głupio i wstyd. Jak mogłam tak pomyśleć ?  Marco to najuczciwszy facet jakiego spotkałam do tej pory.
- Przyszłam zaprosić was na kolację do rodziców. – oznajmiła.
- Ty to wymyśliłaś ? – zapytał blondyn wycierając ostatnie krople wody z umytych wcześniej włosów
- Tak ale przecież ona musi zaakceptować wasz związek.
- W takim razie przyjdziemy. – powiedział dosadnie patrząc w moją stronę. Cholernie bałam się tego spotkania. Coś czuję że to będzie najgorszy dzień w moim życiu. Czy słusznie ? Bez wątpliwości nadchodzący czas wywróci życie bohaterów do góry nogami. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz