Dzień 3 marca pamiętać chyba będę przez całe życie. Słońce
wyszło na sam szczyt a pod domem właśnie zakwitły krokusy. Wydawało by się że
wszystko wraz z wiosną budzi się świeże , lekkie i czyste jak śnieg , który
zginą w natłoku budzącej się zielonej trawy. Razem z moim nadgorliwym
chłopakiem postanowiliśmy, że zaczniemy
przygotowania do przyjścia na świat naszego drugiego potomka, a raczej to on
truł mi dupę , a ja zgodziłam się tylko dlatego żeby spokojnie dokończyć
jedzenie lodów miętowych.
- Ja tjam nje Pojdę – Nina skrzyżowała ręce na piersiach i
usiadła na ławeczce.
- Kochanie obiecuję ci, że odbierzemy cię jak najszybciej –
próbowałam ją przekonać , zawiązując sznurówki na różowych bucikach na zmianę.
- Słońce pamiętaj co ci tata mówił.– puścił małej oczko
opierając się o jedną z szafek przedszkolnej szatni.
- A co wy macie za tajemnice ? – zapytałam, wieszając
kurteczkę na wieszaku.
- Nie powiemy. – Ninka od razu się rozchmurzyła, a na dodatek
pokazała mi swój jęzorek.
- To chociaż daj mamusi buziaka na pożegnanie. – nastawiłam
policzek.
- Nje bo tjatus powjedzjał zje jestem duzia i tjo wstyd. –
wytłumaczyła, a ja z wrogością popatrzyłam na Marco. Przecież on mi córkę
demoralizuje !
- Policzę się z tobą w domu. – wbiłam mu palce w żebra, wychodząc z pomieszczenie.
- czekam ! – krzyknął uradowany prowadząc małą , blond
piękność do odpowiedniej Sali , w której już bawili się jej koledzy i
koleżanki. Kiedy wrócił pojechaliśmy do sklepu z farbami.
- Ale ja chcę żółty ! – krzyknęłam oburzona.
- Kochanie, ale ja czytałem że przy zielonym dziecko się
lepiej rozwija. – położył ręce na moich ramionach.
-Miejmy nadzieję, że nie będzie taką zboczoną lamą jak ty. –
westchnęłam i podeszłam do kasy , a zaraz za mną Marco z dwiema puszkami
zielonej farby. No cóż , przecierpię to. Po zapłaceniu wstąpiliśmy jeszcze do
restauracji po ulubioną zupę kalafiorową Ninki , a następnie do jej przedszkola. Nie chcę, aby
przychodziła tutaj z przymusu, a mimo
wszystko przecież obiecałam jej, że przyjdziemy wcześniej. Nigdy nie zawiodłam
własnej córki i nawet teraz tego nie zrobię. Wielkie było nasze zdziwienie, kiedy w Sali spotkaliśmy nową pracownicę.
- Ale państwo nie potrzebnie przyszli. – podeszła do nas. –
Ninkę odebrał dziadek. – oznajmiła, a mi zwariował świat.
- Czy pani zupełnie oszalała ! – krzyknęłam, a do moich oczu
napłynęły łzy. Nie mogę pozwolić, aby ten bydlak zrobił jej coś złego. Kiedy
tylko próbuję oderwać się od przyszłości , ta wraca zawsze ze zdwojoną siłą zupełnie, jak bumerang.
- kochanie spokojnie. – Marco przytulił mnie do siebie. - Jest
pani kompletnie nie odpowiedzialna […] Spotkamy się w sądzie! – pogroził i
wyszliśmy. Przez całą drogę, jak i w domu, nie mogłam się uspokoić. Ninka to mój
największy skarb , któremu nic się nie może stać. Nigdy !
- Cicho już. – Blondyn podał mi ciepłą herbatkę, a ja jeszcze
bardziej nasunęłam koc na nog.
- A co jak on jej coś zrobi ? – zapytałam trzęsącym się
głosem, mając w myślach już najczarniejsze scenariusze.
- Policja już jej szuka. – złapał moją dłoń. – Obiecuję ci, że
Nina wróci do nas cała i zdrowa, ale ty też musisz o siebie dbać. – ucałował mnie
w skroń i delikatnie pogładził po brzuchu.
- Kocham cię. – powiedziałam, a jego niewyłudzane pieszczoty i
pocałunki sprawiły że odprężona udałam się spać.
***
Kiedy dziewczyna zasnęła, Marco zaniósł ją do ich wspólnej
sypialni. Sam nie czuł się dobrze, ale chciał być twardy … dla niej . Nie mógł
pozwolić, aby się denerwowała, bo przecież za zaledwie pięć miesięcy urodzi jego
dziecko , które tak samo jak matka odczuwa wszystkie stresy. Kolejny raz złapał
za telefon i zadzwonił na policję, aby sprawdzić jak idą poszukiwania. Nic
nowego „ musimy czekać , proszę być cierpliwym” .Takie gadanie doprowadza
człowieka do białej gorączki , a on musiał zrobić coś żeby jego rodzina znów
była szczęśliwa.
***
Pierwszy raz poznałam swojego dziadka. Nigdy go nie
widziałam. Nawet nie przychodził na moje przedstawienia do szkoły. Ogółem jest
bardzo fajny … kupił mi lody , czekoladę , ubranka i dużoooo zabawek tylko ja
tęsknię za mamusią , tatusiem i moim rodzeństwem , które jest w brzuszku u
mamy. Bardzo ich kocham i muszę być grzeczna to wtedy mnie dziadziuś odda. Tak
powiedział …
------------------------------------------
Jeśli ktoś zagląda na bloga o Oli i Marco to wie, że to już koniec. Mówię to, ponieważ aktualnie będę się skupiać na tym opowiadaiu, gdyż z rozdziału na rodział jest coraz gorzej. Są krótkie, język mało bogaty, krótkie i bezsensowne przemyślenia - MUSZĘ TO ZMIENIĆ ;)
Pozdrawiam, kochani :*