sobota, 23 sierpnia 2014

XXVIII



- Może jednak zrezygnujemy ? – zapytałam przez szybę oglądając piękny dom solenizanta
- Kotku przecież nikt nic ci nie zrobi – pogłaskał mnie po policzku – A jak już zechcą to przecież masz takiego supermena jakim jestem ja ! – wyprężył się dumnie abym za czarnej , opinającej jego mięśnie marynarki , mogła zobaczyć rysunek spidermana na białej koszulce
- Ooo – zdziwiłam się – Czyżby Donald już się znudził ? – uniosłam prawą brew , wysiadając z samochodu. Poprawiłam sukienkę , wzięłam głęboki oddech i trzymając kurczowo rękę Marco ruszyliśmy w stronę drzwi. Chłopak nacisnął dzwonek , a w mgnieniu oka pod drzwiami pojawiła się brunetka ubrana w białą jak śnieg sukienkę
- Witajcie – ruchem dłoni zaprosiła nas do środka. Zabrała nasze płaszcze i nim zdążyłam się przedstawić w korytarzu pojawił się Robert. Tak , ten Robert przez którego moje nadgarstki mają liczne blizny.
- Alex ?! – wytrzeszczył oczy a ja odwróciłam wzrok w drugą stronę
- To wy się znacie ? – Marco na zmianę mierzył nasz wzrokiem
- To ja pójdę po alkohol – odparł na odczepnego i zniknął za turkusową ścianą
- Alex powiedz mi skąd się znacie ! – Marco podniósł ton
- Czy to takie ważne – skrzywiłam się bo nie chciałam opowiadać mu jak bardzo zranił mnie jego przyjaciel. Co jak co ale szczęścia to facetów to ja wcale nie miałam – Ufasz mi ?
- Tak
- To więcej o to nie pytaj – pogłaskałam go po policzku – Kocham tylko ciebie – pocałowałam go krótko w usta , splatając nasze dłonie w koszyczek. Razem powędrowaliśmy do salonu , gdzie czas spędzała większa część drużyny. Robert więcej się nie odezwał , próbował wręcz zachowywać się normalnie zupełnie inaczej niż jego partnerka , która już ostrzyła sobie na mnie kły. Wypiłam lampkę francuskiego szampana kiedy zobaczyłam jak w kącie siedzi malutka dziewczynka z brązowymi włoskami i wypłakuje się w kremową zasłonę
- Cześć – kucnęłam przy niej – Jak się nazywasz ?
- Saja – odpowiedziała szepleniąc
- A dlaczego płaczesz ? – pomogłam jej wstać i  aby właścicielka domu nie zobaczyła zniszczonej zasłony postawiłam obok kwiatek
- Zgubiłam misia – mówiła ciągnąc noskiem
- Sara tutaj jesteś ! – do pokoju gościnnego wbiegł zdenerwowany Łukasz Piszczek z tego co pamiętam. Wziął dziewczynkę na ręce – Dzięki – uśmiechnął się do mnie
- Nie ma za co – prychnęłam i oddałam dziewczynce zgubę , która leżała pod łóżkiem.
- Ewa by mi nogi z dupy powyrywała jakby się dowiedziała że dziecko zgubiłem
- Co ty ! – machnęłam ręką – Masz super żonę – stwierdziłam choć nawet jej nie znałam
- A mnie tutaj kto obgaduje ? – zaśmiała się brunetka podchodząc do nas. Wtedy mój mózg zweryfikował kobietę. Tak to ta sama która widziała nas na stadionie !
- To zostawię was same – Łukasz z Sarą na rękach zeszli do reszty bawiących się gości.
- Dziękuję – zagadnęłam.
- Ależ nie ma za co – odparła uśmiechnięta zapewne domyślając się o czym mówię – Marco za wami tęsknił
- Gdyby nie ty …
- Stop ! – przerwała mi – nie przypisuj mi tyle zasług , zrobiłam to co uważałam za słuszne – położyła rękę na moim ramieniu – Jesteście super parą ale teraz chodźmy się bawić – zaczęła kręcić biodrami w rytm muzyki co i mnie nawet rozbawiło.
- Wpadnij kiedyś do mnie z Niną – puściła mi oko.
- Z przyjemnością – uśmiechnęłam się. Reszta imprezy minęła w lepszej atmosferze niż na początku. Wszystkie Wags oprócz Ani były całkiem miłe i sympatyczne. Z niektórymi nawet wymieniłam się numerami. Przyznam że chyba w życiu nie miałam tak wiele przyjaciółek , oczywiście do dzisiaj. Po 1 w nocy wszyscy postanowiliśmy zbierać się do swoich domów. Zaciągnęłam pijanego Marco do sypialni i rzuciłam na łóżko. Chyba zmienię mu dietę bo waży co najmniej tonę. Zdjęłam mu koszulę ale spodni nawet nie dał ruszyć.
- Zostaw mnie dziwko ja mam dziewczynę i córkę które kocham ! – krzyczał , tuląc się do ulubionej poduszki. Uśmiechnęłam się w duchu i zdjęłam swoją sukienkę wraz z biżuterią . Delikatnie położyłam ją na krześle i udałam się do krainy Morfeusza. 

Następnego dnia wstałam zupełnie rześka nie tak jak Marco który obudził mnie właśnie swoim wzdychaniem. Otworzyłam szczerzej oczy i zobaczyłam jak chłopak przykłada sobie zimną wodę do głowy.
- Marco wstawaj- powiedziałam twardo wstając z łóżka. Zarzuciłam na swoje ramiona szlafrok i zaczęłam przeszukiwać komodę aby wybrać dobre ubrania – Musimy jechać po Ninę
-Jeszcze chwilę – spojrzał błagalnie. No cóż … udałam się do łazienki. Tam na swoje odświeżone ciało założyłam ubrania a na twarzy zrobiłam nowy , delikatni makijaż aby mama Marco nie wzięła mnie za jakąś lafiryndę. Kiedy wyszłam Marco czekał już gotowy w kuchni.
- Ale mnie głowa boli – zajęczał i oparł ją o dłonie
- Nie narzekaj – powiedziałam biorąc do ręki torebkę i klucze do samochodu – Wychodzimy !
- Z Toba na koniec świata – pocałował mnie w policzek i biorąc kurtkę z wieszaka wyszedł na dwór. Dziś nie tylko miałam spotkać swoich teściów a do tego jechać samochodem. Przyznam że na początku torcie się stresowałam ale maszyna którą posiadał mój chłopak była wręcz cudowna. Po 40 minutach byliśmy na miejscu.
- Mamusiuuuuuuuuuuuuuuuu – krzyczała biegnąc przez cały korytarz. Kucnęłam i wzięłam moja pociechę na ręce , mocno przytulając  - Byłaś grzeczna ? – pogłaskałam ją po nosku , kiedy do korytarza weszła kobieta w podeszłym wieku.
- dzień Dobry – przywitałam się nieco speszona
- Miło poznać – ujął moją dłoń tata Marco
- Tato tylko mi dziewczyny nie bajeruj – zaśmiał się blondyn i zabrał z moich rąk Ninę.
- Zapraszam – położył rękę na moich plecach i zaprowadził do salonu. Jako dżentelmen odsunął mi krzesło abym mogła usiąść. Atmosfera przy stole była nie do zniesienia co czułam nie tylko ja.
- Nie masz nic do powiedzenia ? – Marco zagadnął do swojej matki która nerwowo stukała widelcem w talerz z białej porcelany. Kobieta podniosła w górę głowę i spojrzała na mnie wrogo
- Z narkomanami się nie zadaję – odpowiedziała
- Mirella tylko nie przy stole – tata Marco próbował uspokoić kipiącą ze złości kobietę
- Nie zamierzam jej tolerować w moim domu ani w życiu mojego syna – powiedziała z pogardą – Zwykła dziwka która puszcza się żeby mieć na narkotyki , nie pasujesz tutaj i nie dopuszczę do waszego ślubu
- Mamo ! Prosiłem cię o coś – głos zabrał Marco
- Ma pani rację – wstałam od stołu , kładąc serwetkę na białym obrusie – Jestem nikim ale potrafiłam się zmienić dla mojego dziecka które kocham a pani niszczy życie swojego. Proszę się nie obawiać , jeśli sprawi to pani ulgę to nigdy nie zostanę panią Reus – mówiłam a po moim policzku spływały słone łzy – Życzę miłej kolacji – skierowałam się w stornę drzwi
- Mama ! – krzyknęła Nina ale nie słuchałam . Szłam przed siebie. Musiałam wyjść. Nie dam się tak poniżać. Może popełniłam kilka błędów ale zmieniłam się. Biegłam przed siebie kiedy ujrzałam samochód jadący z ogromną prędkością. Następne co pamiętam to tylko ogromny ból w moim ciele i ciemność.  

2 komentarze:

  1. Siemka tu Ewi Borussen. Rozdział fejomenalny czyżby Slex znała Lewego? Co do mamy Marco to totalna msakra. Mam nadzieję że Alex jic jie będzie i Marco nie posłucha swonej mamy odnośnie ślubu. Każdy według mnie zasługuje na drugą szansę szczególnie Alex. Czekam na kolejny rozdział pozdrawiam serdecznie i zaprazzam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo co chodzi z Robertem i Alex? Matka Marco jest nie normalna! Tylko nie mów że Alex będzie miała wypadek !
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń