- Może jednak zrezygnujemy ? – zapytałam przez szybę
oglądając piękny dom solenizanta
- Kotku przecież nikt nic ci nie zrobi – pogłaskał mnie po
policzku – A jak już zechcą to przecież masz takiego supermena jakim jestem ja
! – wyprężył się dumnie abym za czarnej , opinającej jego mięśnie marynarki ,
mogła zobaczyć rysunek spidermana na białej koszulce
- Ooo – zdziwiłam się – Czyżby Donald już się znudził ? –
uniosłam prawą brew , wysiadając z samochodu. Poprawiłam sukienkę , wzięłam
głęboki oddech i trzymając kurczowo rękę Marco ruszyliśmy w stronę drzwi.
Chłopak nacisnął dzwonek , a w mgnieniu oka pod drzwiami pojawiła się brunetka
ubrana w białą jak śnieg sukienkę
- Witajcie – ruchem dłoni zaprosiła nas do środka. Zabrała
nasze płaszcze i nim zdążyłam się przedstawić w korytarzu pojawił się Robert.
Tak , ten Robert przez którego moje nadgarstki mają liczne blizny.
- Alex ?! – wytrzeszczył oczy a ja odwróciłam wzrok w drugą
stronę
- To wy się znacie ? – Marco na zmianę mierzył nasz wzrokiem
- To ja pójdę po alkohol – odparł na odczepnego i zniknął za
turkusową ścianą
- Alex powiedz mi skąd się znacie ! – Marco podniósł ton
- Czy to takie ważne – skrzywiłam się bo nie chciałam opowiadać
mu jak bardzo zranił mnie jego przyjaciel. Co jak co ale szczęścia to facetów
to ja wcale nie miałam – Ufasz mi ?
- Tak
- To więcej o to nie pytaj – pogłaskałam go po policzku –
Kocham tylko ciebie – pocałowałam go krótko w usta , splatając nasze dłonie w
koszyczek. Razem powędrowaliśmy do salonu , gdzie czas spędzała większa część
drużyny. Robert więcej się nie odezwał , próbował wręcz zachowywać się
normalnie zupełnie inaczej niż jego partnerka , która już ostrzyła sobie na
mnie kły. Wypiłam lampkę francuskiego szampana kiedy zobaczyłam jak w kącie
siedzi malutka dziewczynka z brązowymi włoskami i wypłakuje się w kremową
zasłonę
- Cześć – kucnęłam przy niej – Jak się nazywasz ?
- Saja – odpowiedziała szepleniąc
- A dlaczego płaczesz ? – pomogłam jej wstać i aby właścicielka domu nie zobaczyła
zniszczonej zasłony postawiłam obok kwiatek
- Zgubiłam misia – mówiła ciągnąc noskiem
- Sara tutaj jesteś ! – do pokoju gościnnego wbiegł
zdenerwowany Łukasz Piszczek z tego co pamiętam. Wziął dziewczynkę na ręce –
Dzięki – uśmiechnął się do mnie
- Nie ma za co – prychnęłam i oddałam dziewczynce zgubę ,
która leżała pod łóżkiem.
- Ewa by mi nogi z dupy powyrywała jakby się dowiedziała że
dziecko zgubiłem
- Co ty ! – machnęłam ręką – Masz super żonę – stwierdziłam
choć nawet jej nie znałam
- A mnie tutaj kto obgaduje ? – zaśmiała się brunetka
podchodząc do nas. Wtedy mój mózg zweryfikował kobietę. Tak to ta sama która
widziała nas na stadionie !
- To zostawię was same – Łukasz z Sarą na rękach zeszli do
reszty bawiących się gości.
- Dziękuję – zagadnęłam.
- Ależ nie ma za co – odparła uśmiechnięta zapewne
domyślając się o czym mówię – Marco za wami tęsknił
- Gdyby nie ty …
- Stop ! – przerwała mi – nie przypisuj mi tyle zasług ,
zrobiłam to co uważałam za słuszne – położyła rękę na moim ramieniu – Jesteście
super parą ale teraz chodźmy się bawić – zaczęła kręcić biodrami w rytm muzyki
co i mnie nawet rozbawiło.
- Wpadnij kiedyś do mnie z Niną – puściła mi oko.
- Z przyjemnością – uśmiechnęłam się. Reszta imprezy minęła
w lepszej atmosferze niż na początku. Wszystkie Wags oprócz Ani były całkiem
miłe i sympatyczne. Z niektórymi nawet wymieniłam się numerami. Przyznam że
chyba w życiu nie miałam tak wiele przyjaciółek , oczywiście do dzisiaj. Po 1 w
nocy wszyscy postanowiliśmy zbierać się do swoich domów. Zaciągnęłam pijanego
Marco do sypialni i rzuciłam na łóżko. Chyba zmienię mu dietę bo waży co
najmniej tonę. Zdjęłam mu koszulę ale spodni nawet nie dał ruszyć.
- Zostaw mnie dziwko ja mam dziewczynę i córkę które kocham
! – krzyczał , tuląc się do ulubionej poduszki. Uśmiechnęłam się w duchu i
zdjęłam swoją sukienkę wraz z biżuterią . Delikatnie położyłam ją na krześle i
udałam się do krainy Morfeusza.
Następnego dnia wstałam zupełnie rześka nie tak jak Marco
który obudził mnie właśnie swoim wzdychaniem. Otworzyłam szczerzej oczy i
zobaczyłam jak chłopak przykłada sobie zimną wodę do głowy.
- Marco wstawaj- powiedziałam twardo wstając z łóżka.
Zarzuciłam na swoje ramiona szlafrok i zaczęłam przeszukiwać komodę aby wybrać
dobre ubrania – Musimy jechać po Ninę
-Jeszcze chwilę – spojrzał błagalnie. No cóż … udałam się do
łazienki. Tam na swoje odświeżone ciało założyłam ubrania a na twarzy zrobiłam
nowy , delikatni makijaż aby mama Marco nie wzięła mnie za jakąś lafiryndę.
Kiedy wyszłam Marco czekał już gotowy w kuchni.
- Ale mnie głowa boli – zajęczał i oparł ją o dłonie
- Nie narzekaj – powiedziałam biorąc do ręki torebkę i
klucze do samochodu – Wychodzimy !
- Z Toba na koniec świata – pocałował mnie w policzek i
biorąc kurtkę z wieszaka wyszedł na dwór. Dziś nie tylko miałam spotkać swoich
teściów a do tego jechać samochodem. Przyznam że na początku torcie się
stresowałam ale maszyna którą posiadał mój chłopak była wręcz cudowna. Po 40
minutach byliśmy na miejscu.
- Mamusiuuuuuuuuuuuuuuuu – krzyczała biegnąc przez cały
korytarz. Kucnęłam i wzięłam moja pociechę na ręce , mocno przytulając - Byłaś grzeczna ? – pogłaskałam ją po nosku
, kiedy do korytarza weszła kobieta w podeszłym wieku.
- dzień Dobry – przywitałam się nieco speszona
- Miło poznać – ujął moją dłoń tata Marco
- Tato tylko mi dziewczyny nie bajeruj – zaśmiał się blondyn
i zabrał z moich rąk Ninę.
- Zapraszam – położył rękę na moich plecach i zaprowadził do
salonu. Jako dżentelmen odsunął mi krzesło abym mogła usiąść. Atmosfera przy
stole była nie do zniesienia co czułam nie tylko ja.
- Nie masz nic do powiedzenia ? – Marco zagadnął do swojej
matki która nerwowo stukała widelcem w talerz z białej porcelany. Kobieta
podniosła w górę głowę i spojrzała na mnie wrogo
- Z narkomanami się nie zadaję – odpowiedziała
- Mirella tylko nie przy stole – tata Marco próbował
uspokoić kipiącą ze złości kobietę
- Nie zamierzam jej tolerować w moim domu ani w życiu mojego
syna – powiedziała z pogardą – Zwykła dziwka która puszcza się żeby mieć na
narkotyki , nie pasujesz tutaj i nie dopuszczę do waszego ślubu
- Mamo ! Prosiłem cię o coś – głos zabrał Marco
- Ma pani rację – wstałam od stołu , kładąc serwetkę na
białym obrusie – Jestem nikim ale potrafiłam się zmienić dla mojego dziecka
które kocham a pani niszczy życie swojego. Proszę się nie obawiać , jeśli
sprawi to pani ulgę to nigdy nie zostanę panią Reus – mówiłam a po moim
policzku spływały słone łzy – Życzę miłej kolacji – skierowałam się w stornę
drzwi
- Mama ! – krzyknęła Nina ale nie słuchałam . Szłam przed
siebie. Musiałam wyjść. Nie dam się tak poniżać. Może popełniłam kilka błędów
ale zmieniłam się. Biegłam przed siebie kiedy ujrzałam samochód jadący z
ogromną prędkością. Następne co pamiętam to tylko ogromny ból w moim ciele i
ciemność.
Siemka tu Ewi Borussen. Rozdział fejomenalny czyżby Slex znała Lewego? Co do mamy Marco to totalna msakra. Mam nadzieję że Alex jic jie będzie i Marco nie posłucha swonej mamy odnośnie ślubu. Każdy według mnie zasługuje na drugą szansę szczególnie Alex. Czekam na kolejny rozdział pozdrawiam serdecznie i zaprazzam do siebie.
OdpowiedzUsuńOooo co chodzi z Robertem i Alex? Matka Marco jest nie normalna! Tylko nie mów że Alex będzie miała wypadek !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*